„Kiedyś to było!”, czyli jak wyglądało życie bez smatfona…

„Kiedyś to było!”, czyli jak wyglądało życie bez smatfona…

Czy zdarzyło Ci się w ostatnim czasie zapomnieć swojego smartphona? Pamiętasz ten lęk? To poczucie niepewności i zagubienia? A przecież jeszcze nie dalej jak 10 lat temu miałeś zwykły telefon!

Rano, wstawałeś budzony budzikiem, czasem nawet jeszcze nakręcanym. Śniadanie jadłeś takie, na jakie miałeś ochotę, nawet jeżeli nie zawsze służyło to twojemu zdrowiu. Nie używałeś wymyślnych aplikacji do przeliczania kalorii. Nie włączałeś JakDojadę, tylko spoglądałeś do notesika, żeby przeczytać rozkład autobusowy. Biegnąc spóźniony nie odpalałeś sportowych trackerów i pomiaru tętna, a tym bardziej nie opisywałeś tego jako: „poranny jogging” na Facebooku. W pracy do kategoryzowania działań wystarczył Ci notes i kalendarz, a nie aplikacje do time managementu. Przelew za rachunki wykonywałeś na poczcie, czy w placówce banku. Pieniądze wymieniałeś w kantorze a nie w Cinkciarzu czy Revolucie. Gazetę kupowałeś w kiosku Ruchu, a książki w księgarni. Listy pisałeś odręcznie, wspominając z nostalgią polonistkę, która groźbami i linijką nauczyła Cię kaligrafii.

A zakupy? To było wydarzenie! W wolną sobotę, z całą rodziną jechało się do hipermarketu. Co prawda czasem sąsiad kupił to samo trzy razy taniej, ale nie było appki do porównywania cen między marketami. Czasem też sprzedawca „ożenił ci totalny szrot”, który zapewne zalegał mu dobrych parę lat, ale przecież nie mogłeś przeczytać recenzji użytkowników. A poskarżyć mogłeś się co najwyżej „zeszytowi uwag klientów”, a nie na fanpejdżu producenta czy sklepu. A co gdy nie mogłeś znaleźć tego, czego szukałeś? Części do auta wytoczył lokalny kowal, radą służyli sąsiedzi i koledzy w pracy. A gdy już wszystko zawiodło, jechałeś na niedzielną giełdę samochodowo-elektroniczną.

A ile razy żałowałeś w tamtym czasie, że widzisz coś pięknego, albo zabawnego, ale nie mogłeś tego uwiecznić? Bo albo film się skończył w aparacie, albo bateria w nim padła, albo po prostu nie miałeś go przy sobie. A ile razy potrzebowałeś skopiować jakiś dokument, ale najbliższe ksero było już zamknięte? O filmowaniu nawet nie wspominajmy. Ówczesne telefony kręciły wtedy w rozdzielczości ledwo umożliwiającej rozpoznanie sylwetek, a co dopiero detali.

A pamiętasz wakacje? Wycieczki wykupione w biurze podróży czy bilety rezerwowane na dworcach? Jeżeli pochodziłeś z małej miejscowości, to prawdopodobnie musiałeś zorganizować niemal drugą wyprawę, aby to wszystko zorganizować. Dziś wystarczy parę kliknięć w celu rezerwacji i prosty przelew. Także podróż autem jest dużo… bezpieczniejsza. Ile rodzinnych wakacji została zepsuta przez „czepiających się policjantów”. A dziś wystarczy odpalić Yanosika, by uniknąć przykrych perturbacji. Dużo trudniej też się zgubić, mając pod ręką na bieżąco aktualizowane mapy gps, często wzbogacane informacjami o bieżących utrudnieniach na drodze. Zapewne też już zdążyłeś pozbyć się swojej starej, notorycznie ścinającej się nawigacji z nieaktualnym oprogramowaniem i sterty map wiecznie zalegających w aucie.

Nie zapominasz już o rachunkach, bo bank wysyła stosowne przypomnienia. Nie zapominasz o rocznicy ślubu, czy urodzinach ukochanej, bo po ostatniej wpadce, alert ustawiony masz na czterdzieści lat do przodu. Żyjesz szybko i wydajnie, a twoją prawą ręką jest małe niepozorne urządzenie. ‘

A co gdyby go zabrakło? Potrafisz się jeszcze obyć bez niego? Żyć, jak niespełna dziesięć lat temu? Czy może oddasz każdy grosz, żeby odzyskać swoje życie, które odeszło wraz z nim?

 

Dodaj komentarz